
Rodzicowe Story - Magda, Karol i Jaś, odc.2 3
Magda zdążyła tylko zabrać torebkę i płaszcz, gdy po telefonie z przedszkola pędziła po Jasia. Rzuciła tylko szybkie "do widzenia" i natychmiast pobiegła do auta na zatłoczonym parkingu. Na szczęście wyjechała bez problemu - inaczej niż zwykle, gdy wszyscy na raz wychodzą z pracy. Skrzyżowania nie były tak łaskawe, trafiła na "czerwoną falę", ze zniecierpliwieniem wciskała coraz mocniej pedał gazu.
Od wychowawczyni usłyszała tylko niejasne słowa : "Proszę przyjechać po Jasia, coś jest nie tak". Musiała być tam jak najszybciej. O mało nie zaczęła kląć na pieszych, wszyscy dzisiaj stali jej na drodze. "Co z moim Jasiem?" - myślała. Od rana był niewyraźny, ale sądziła że jest niewyspany. Może coś przeoczyła?
Gdy w końcu zajechała pod bramę przedszkola na Stokowej nie szukała miejsca na parkingu - zostawiła samochód pod bramą - co z tego, że zablokowała kilka aut. Zdyszana wbiegła do sali zabaw Jasia, wzrokiem namierzając synka. Nie bylo go tam. Usłyszłała wołający ją głos wychowawczyni. Obkręciła się na pięcie, pobiegła za głosem. W kąciku siedział Jaś. Płakał. Gdy tylko ją zobaczył podbiegł, przytulił się i powiedział: "Mama, tak strasnie się chciałem do ciebie psytulić".
Magda odetchnęła z ulgą. Nic się nie dzieje. Wszystko gra. Mój kochany synek. To tylko fałszywy alarm. Jak dobrze.
- Chodź Jasiu, pojedziemy do domu, do taty.
Komentarze
piękne... to "straszna" potrzeba, najważniejsza :)
Ładna historia :) Ale dzieci tak mają ;)
Też miałam kiedyś podobną sytuację w szkole, córka strasznie płakała - potem okazało się, że w nocy śnił jej się koszmar i nie mogła sobie z tym poradzić.