10 rzeczy za które kochamy Święta i 10 rzeczy, za które ich nie lubimy
Te z dziećmi wyglądają nieco inaczej. Chcemy im więcej pokazać, dlatego bardziej się staramy. To głównie dla nich pieczemy pierniczki, by mogły je udekorować. To głównie dla nich czyhamy na promocję na zabawki i przebijamy się przez tłumy, by zobaczyć osiołka w żywej szopce. To również dla nich konspiracyjnie podkładamy prezenty pod choinkę.
Zapytaliśmy młodą mamę jak zmieniły się jej święta, odkąd pojawiły się dzieci. Odpowiedź była dość…przewrotna
„Jak zmieniły się moje święta…hmm…prawie nic się nie zmieniło. Tylko teraz przygotowania rozpoczynam kilka tygodni wcześniej. Już od połowy grudnia stroimy choinkę, żeby zdążyć przed wigilią ubrać ją ponownie, po tym jak rozbiorą ją do połowy dzieci w komitywie z naszym psem.
A ile jest radości z jej strojenia… Wyobraźcie sobie moją minę, gdy dzieci patrząc na mnie wzrokiem kota ze Szreka, wprost błagają mnie żeby na samej górze zawisły ich ozdoby z…niewiadomoczego. Zbierają jakieś dziwne papierki, koraliki i skarpetki spod łóżka, przynoszą na stół i je łączą. Nie chcecie wiedzieć co z tego wychodzi. Ale nasza choinka spokojnie wpisuje się w modny ostatnio nurt hipsterski. O tak, jeste hisptere.
Kolejna akcja to pierniczki. Wymyśliłam sobie (na moje nieszczęście), że będziemy piec, ozdabiać i pakować pierniczki i obdarowywać nimi rodzinę. Gdybyście widzieli w jakim kształcie ostatnio córka wręczyła pierniczki dziadkowi! Dobrze, że jest jeszcze mała i tak niewiele rozumie. Ale nie myślcie, że jej nie powstrzymywałam. Co to to nie, błagałam wręcz by zrobiła dziadkowi jakiś inny piernik, a ten podarowała Reksiowi. Nie było mocnych, dziadek dostał…co dostał.
Sprzątanie…to jest dopiero akcja. Gdy uda mi się ulokować gdzieś dzieci, wpadam w szał sprzątania, tańczę ze szczotką, pucuję i poleruję jak głupia. A gdy skończę, wszystko lśni, jestem wykończona i dumna z siebie wpada tornado. Ale przez pięć minut było miło.
Zakupy przedświąteczne robimy z mężem tydzień wcześniej. Nasz wózek pchamy we dwójkę. Nie wiem kto to wszystko zjada. Mamy w domu jakieś potwory schowane w szafie.
Przed Wigilią jestem w transie. Nie docierają do mnie krzyki dzieci, męża, psa, sąsiada. Zamykam się w swoim pierogowym świecie, a nie spocznę dopóki nie skończę ostatniej porcji. Każde dziecko ma wtedy swoją misję do zrobienia, prezent do zapakowania, coś do rozbrojenia i narozrabiania. Ale cóż, tym już musi przejmować się mąż.
Rozkładanie zastawy stołowej to już nasze wspólne zadanie. Staramy się nie protestować, gdy mamy dwa widelce zamiast noża i widelca. Dzieci mają swoją własną wizję. Ważne, że pomagają. Obrus poplamiony jeszcze przed pierwszym daniem też nie ma znaczenia. Kupiłam plamoodporny :P.
Po Wigilii musimy jeszcze wziąć udział w konkursie kolęd. Nie ma że ktoś nie śpiewa. Każdy musi wziąć udział w koncercie, bo nie dostanie prezentu pod choinkę.
Kiedy dzieci zajęte śpiewaniem odwracają wzrok, mąż podkłada prezenty. No i tu jest taka mała różnica w świętach z dziećmi. Kiedyś udawało mu się podłożyć prezent dla mnie bezszelestnie. Teraz wielkie paczki tak szeleszczą, że nie zdąży przekroczyć progu, a już zostaje z pustymi rękami.
Musi nad tym jeszcze popracować. Zdecydowanie.
No i tak ogólnie, poza bałaganem, hałasem i chaosem prawie nic się nie zmieniło. Prawie…”
Są jednak takie rzeczy bez których końcówka grudnia nie byłaby taka sama. Byłaby tylko końcem miesiąca i roku, po którym bez większych fajerwerków następuje kolejny.
Za co kochamy Święta?
- Za 12 potraw
- Za wspólne dekorowanie pierniczków
- Za okazję do spotkania z rodziną
- Za oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę
- Za radość dzieci
- Za atmosferę
- Za choinkę
- Za kolędy
- Za wzajemną serdeczność
- Za makowiec, kutię i piernik
Nie da się jednak ukryć, że są też takie rzeczy, za których nie lubimy Świąt. Te wolelibyśmy ominąć, czasem jest to główny powód wyjazdów w góry, a nawet za granicę.
Za co nie lubimy Świąt ?
- Za sprzątanie przed i trzy dni gotowania
- Za tłumy w supermarketach i bitwy o karpia
- Za spędzanie połowy dnia w trasie od jednej rodziny do drugiej
- Za rozmowy o religii i polityce przy świątecznym stole
- Za wpychanie jedzenia na siłę „Nie możesz to zjedz”
- Za spotkania z teściową, kiedy nie jest między wami zbyt dobrze
- Za trudne pytania: Kiedy następne dziecko?
- Za konieczność ogarniania stołu, gości i dzieci jednocześnie
- Za to, że trwają zbyt krótko
- Za to, że jesteśmy po nich bardziej zmęczeni niż przed.
A Wy, za co kochacie Święta, a czego w nich najbardziej nie lubicie?
Rozmowy o religii w trakcie Świąt BOŻEGO NARODZENIA… Naprawdę niesłychanie straszna rzecz w święta… Pewnie lepiej o Kevinie 😐