„Wolę, żeby dostała w tyłek, niż wpadła pod samochód!” – 5 tekstów, którymi tłumaczymy sobie „lekkie” bicie dzieci.
Na pytanie: „Czy stosujesz przemoc fizyczną wobec swojego dziecka?” większość rodziców zdecydowanie odpowiada: „Oczywiście, że nie!”. Jeśli jednak zapytamy inaczej: „Czy zdarzyło ci się dać dziecku klapsa, gdy histeryzowało albo uderzyć je w rękę za to, że cię uderzyło?” to odpowiedzi robią się zgoła inne i zwykle zaczynają się od: „Tak, ale…”. Przemoc to przemoc – może mieć różne nasilenie, ale należy do niej każde bicie. Przeczytaj, kiedy i jak ją usprawiedliwiamy i poznaj alternatywne metody reakcji.
1. „Klaps zaszkodzi jej mniej niż potrącenie przez samochód. Musi się nauczyć, trudno!”
Kiedy małe dziecko wybiega na ulicę czy po prostu nie słucha i niebezpiecznie ucieka rodzicom na spacerze, trudno o spokój. Oczyma wyobraźni większość z nas widzi najgorszy scenariusz i słyszy pisk hamującego samochodu. Nic zatem dziwnego, że targają nami sprzeczne emocje – lęk, ale i potężny gniew. Tym pierwszym usprawiedliwiamy przemoc w postaci klapsa.
Jak jest: Jasne, że dziecko jest nieposłuszne i może cię to denerwować. Pamiętaj jednak, że ono kompletnie nie rozumie zagrożenia i nie wie, dlaczego akurat teraz zakazujesz biegania, chociaż wczoraj w parku uważałaś to za najzabawniejszą rzecz na świecie.
Co możesz zrobić? Najpierw wytłumacz, że to niebezpieczne. Jeśli twoje dziecko ma półtora roku, to istnieje małe prawdopodobieństwo, że wysłucha cię ze skupieniem i zrozumie, ale tłumaczyć trzeba! Gdy to nie zadziała, przedstaw dziecku dwie opcje. Pierwsza – idzie za rączkę z mamusią albo tatusiem. Druga – idzie samo, ale nie ucieka i zatrzymuje się, gdy ktoś krzyczy: „stop!”.
W praktyce najczęściej wygląda to tak, że krzyczące i wyrywające się dziecko trzymane jest mocno za rękę, bo i tak chce uciekać. I to właśnie jest alternatywa dla klapsa! Po 20 metrach powiedz: „będziesz mogła iść sama, jeśli nie będziesz uciekać. Zgoda?” Ucieka dalej? No to za rękę. I tak się bawicie, aż twoja konsekwencja przyniesie skutki.
2. „Nie będę wychowywać bezstresowo, efekty tego widać na ulicach i w szkole. Dziecko musi mnie szanować!”
Termin „wychowanie bezstresowe” doczekał się już swojego drugiego, negatywnego znaczenia – oznacza kompletną tolerancję wszystkich zachowań dziecka i często przywoływany jest w kontekście fatalnych tego skutków.
Jak jest: Warto zatem przypomnieć, że w oryginalnym ujęciu „bezstresowe wychowanie” wcale nie oznaczało przyzwalania dziecku na wszystko, ale na ograniczeniu stresów niepotrzebnych i bardzo negatywnie wpływających na psychikę dziecka – czyli na przykład na unikaniu przemocy fizycznej. Zamierzeniem twórców tej koncepcji było przekonanie rodziców, że dziecko jak najbardziej powinno odczuwać konsekwencje swojego negatywnego zachowania (np. niszczenia zabawek kolegi), ale taką konsekwencją powinno być oddanie swojej własnej zabawki, a nie czerwone pręgi na tyłku.
Co możesz zrobić? Przestać się martwić, że unikaniem przemocy wychowasz próżnego, nieszanującego nikogo egoistę bez krzty kultury. Wyciągaj słuszne konsekwencje i nie zważaj na płacz, ale nie bij.
3. „Ja jej tylko oddaję – niech poczuje, jak to boli!”
„Tłumaczyłam, tłumaczyłam, znowu mnie bił. W końcu mu oddałam i się skończyło. Nie dam się terroryzować dwulatkowi, niech poczuje, jakie bicie jest miłe!” – tak najczęściej usprawiedliwiamy przemoc polegającą na „oddawaniu” dziecku. Czy słusznie?
Jak jest: Ok, to bez owijania w bawełnę: to niesamowita hipokryzja – uderzyć dziecko, by nauczyć je, że nie wolno bić. Równie dobrze, gdy smyk mówi do koleżanki: „Jesteś głupia”, możemy mu powiedzieć „Sam jesteś głupi, bo nie wiesz, że nie wolno przezywać!”. A gdy zniszczy usłyszy przekleństwo i je powtórzy, powiedzmy: „Ile razy ci k….. mówiłam, że nie wolno przeklinać?!”, a co! Czujesz absurd?
Nie nauczysz dziecka, że nie ma bić, bijąc je. Ok – może już nie uderzy ciebie ze strachu, ale młodsze rodzeństwo? Jasne, przecież mama/tata też bije, gdy ktoś nie słucha!
Co możesz zrobić: Twoim wielkim zadaniem rodzicielskim jest przekazanie dziecku dobrych wzorców i konsekwencji różnych zachowań w życiu. Gdy ktoś jest agresywny, w dorosłym życiu jest naturalnie separowany – ludzie nie chcą przebywać w jego towarzystwie. Gdy więc twoje dziecko cię uderzy, powiedz stanowczym głosem: „Bicie jest złe, ja nie biję ciebie, a tobie nie wolno bić mnie. Jeśli będziesz to robił, będziesz siedział sam w swoim pokoju”. I bądź konsekwentna.
4. „Próbowałam wszystkiego, ale do niego dociera tylko klaps!”
Tłumaczenie, proszenie, grożenie nie działa, więc pozostaje… klaps? Tak sądzi wielu rodziców, jednak nie mają racji.
Jak jest? Najczęściej brak zmiany w zachowaniu dziecka nie wynika z jego upartego charakteru, ale z braku konsekwencji z naszej strony. Mówimy np.: „rób tak dalej, a nigdzie nie pojedziesz, zobaczysz!”, a potem jedziemy, bo przecież jesteśmy z kimś umówieni. Albo „zachowujesz się nieładnie i w ogóle nie słuchasz. Zapomnij o lizaku!”, a potem kupujemy tego lizaka, no bo „już się poprawił”.
Co możesz zrobić? Zacznij traktować konsekwencje serio! Jeśli dziecko nie chce posprzątać swoich zabawek, a ty mówisz: „Oj, zobaczysz, zabraknie nam czasu na plac zabaw”, a potem i tak idziecie, to malec nie wyciągnie wniosków. Tłumaczenie i wyciąganie konsekwencji jest trudne i często przykre, ale o wiele lepsze niż klaps.
5. „Jakoś ja też dostawałam klapsy i żyję!”
„A nawet uważam, że zostałam dobrze wychowana!” – to bardzo częste uzasadnienie przemocy fizycznej opartej na klapsach. Czy słuszne?
Jak jest: Niektórzy nie mają żalu do rodziców o klapsy otrzymywane w dzieciństwie, ale wie osób – tak. Jeśli jednak nawet należysz do tej pierwszej grupy to dziś nie masz żalu, ale czy pamiętasz emocje, które towarzyszył ci w chwilach, gdy rodzic podnosił na ciebie rękę? Strach, żal, smutek – to zazwyczaj ta mieszanka.
Co możesz zrobić: Wyciągnij wnioski i nie dopuszczaj, aby twoje dziecko przeżywało podobne emocje. Są niepotrzebne. Bądź dobrym rodzicem, który pokazuje, że przemocą nie załatwia się spraw. A gdy czujesz, jak nerwy biorą nad tobą górę i aż „swędzi cię ręka”, przypomnij sobie, że przecież nie bijesz nawet nielubianej koleżanki, która cię obgaduje – załatwiasz sprawy inaczej. Dlaczego więc miałabyś bić osobę, którą nie tylko kochasz najmocniej na świecie, ale która jest słaba i bezbronna?
Czasem to co jest najlepszą rozrywką dla dzieci, dla nas jest dokuczaniem i łobuzowaniem. To co dla nas jest oczywiste, dla dziecka jest niejasne. To co dla nas jest tylko klepnięciem w tyłek, dla dziecka może być traumą. Nie używajmy przemocy. Wiemy, że wymaga to masy cierpliwości. Ale czy chcielibyśmy, aby ktoś inny bił nasze dziecko? Raczej nie. Więc sami też nie wymierzajmy takiej kary.