Otulacze, gniazdka, ochraniacze – warkocze: czy nowoczesne gadżety stanowią dla dziecka niebezpieczeństwo?
Są modne, stylowe i zwyczajnie piękne – po nowoczesne dodatki i akcesoria sięga niemal każda świeżo upieczona mama. Czy jednak wszystkie te otulacze, gniazdka dla niemowląt czy piękne, warkoczowe ochraniacze na pewno są bezpieczne dla niemowlęcia? Jak się okazuje – nie do końca.
Otulacz – kontrowersyjna metoda na „przedłużenie ciąży”
„Dzięki otulaczowi dziecko znowu poczuje się jak w twoim brzuchu, co zapewni mu niezbędne poczucie bezpieczeństwa”” – z pewnością jest trochę prawdy w tym stwierdzeniu. Noworodki nie mają świadomości, że poruszające się przed ich oczami kształty to ich własne ręce, więc w czasie aktywności mogą czuć się zagrożone. Z drugiej strony, otulone dziecko czuje ucisk podobny do tego z okresu ciąży, więc taka technika to niejako „przedłużanie” tego wyjątkowego okresu.
Warto jednak zauważyć, że nie wszyscy eksperci zachwycają się otulaczami. Wśród zagrożeń wynikających z ich stosowania wymienia się przede wszystkim:
- możliwość uduszenia się dziecka ulanym mlekiem – malec nie ma możliwości odruchowego odwrócenia ciała
- możliwość wystąpienia nadwrażliwości sensorycznej z powodu hamowania odruchu Moro
- ryzyko uduszenia się dziecka po przewróceniu się na brzuszek
Dodatkowo należy zauważyć, że nieumiejętne otulanie dziecka – z unieruchomieniem jego nóżek, może skutkować nieprawidłowym rozwojem bioder. Krótko mówiąc – produkt ten może negatywnie wpłynąć na zdrowie.
Niemniej nie demonizujmy otulania. Ryzyko zaszkodzenia dziecku znacznie się zmniejszy, jeżeli:
- pozostawisz maluszkowi swobodne nóżki
- zainwestujesz w profesjonalny otulacz, zamiast owijać dziecko kocem – zmniejsza to ryzyko uduszenia
- wybierzesz otulacz z przewiewnego materiału
- nie będziesz owijać niemowlęcia zbyt ciasno
Pamiętaj także, że nie wszystkie dzieci lubią otulanie. Jeśli twojemu maluszkowi ewidentnie ono nie pasuje, to warto zwyczajnie odpuścić.
Gniazdko, zwane także „kokonem”
„Gniazdko”, czyli coś w rodzaju kojca z bokami wykonanymi z pianki lub gąbki, pobija rekordy popularności – ma je już niemal każda młoda mama. Wydaje się być ciekawym i atrakcyjnym dla oka zabezpieczeniem malca, które dodatkowo zapewnia mu spokojniejszy sen.
Niestety, według specjalistów gniazda te nie są zbyt bezpieczne – grube i mocno wypchane boczki mogą skutecznie odciąć dopływ powietrza, gdy niemowlę się niefortunnie odwróci.
Nie oznacza to oczywiście, że nie powinnaś kupować wymarzonego gadżetu. Używaj go jednak tylko wtedy, gdy masz dziecko na oku – np. gdy śpi w salonie, a ty obok czytasz książkę, albo podczas spaceru. Wybierz także stosunkowo duży model, zwiększając tym samym odległość pianki od twarzy dziecka.
Ochraniacze „warkocze”
Nie można zaprzeczyć, że ochraniacz – warkocz idealnie komponuje się z modnym pokojem małego dziecka. I na pewno chroni maluszka przed uderzeniem główką w szczebelki, co jest jego podstawową funkcją.
Niestety, badania nad bezpieczeństwem dzieci, które śpią w łóżeczkach z takimi dodatkami, nie są – mówiąc delikatnie, zbyt optymistyczne. W latach 2008 – 2011, w samych Stanach Zjednoczonych, 32 niemowląt zmarło właśnie z powodu ochraniaczy do łóżeczek. Konkretną przyczyną było uduszenie się maluszków, będące efektem zaklinowania się głowy między materac a ochraniacz.
Odradzamy zatem nowoczesne ochraniacze-warkocze. Tak naprawdę nie jest to żadna atrakcja dla dzieci, a jedynie gustowny dodatek do modnego pokoju, który dla dobra maluszków warto zastąpić cieńszą i zupełnie płaską alternatywą. Rozwiązaniem może być także zakup łóżeczka turystycznego, które ma boki z cienkiej siateczki.
Pluszaki
Z tego samego powodu, z którego odradza się grube ochraniacze, nie zaleca się także wkładania jakichkolwiek pluszaków do łóżeczka. Nie są dziecku potrzebne! A jeśli twoja pociecha dobrze czuje się w tzw. śpiworkach, to używaj ich zamiast kocyka – nie ma wówczas ryzyka, że malec niechcący zakryje sobie buźkę.