Z przymrużeniem oka: kamienie milowe w rozwoju dziecka według… rodziców
O kamieniach milowych słyszał niemal każdy rodzic – to szczególne etapy w rozwoju dziecka, w którym zdobywa ono nowe umiejętności. Istnieje jednak jeszcze jeden rodzaj „kamieni milowych” – określa on momenty, w których rodzice w końcu mogą głośno powiedzieć: „ufff, teraz już będzie znacznie lżej!”. Jesteście ciekawi, które to?
1. Ogarnięcie spraw nocnikowych
Powiedzmy sobie wprost – kiedy dziecko osiąga już pewien wiek (zazwyczaj dwa latka), nauczenie go korzystania z nocnika staje się kwestią priorytetową. Dwulatek to już przecież całkiem duży smyk, a i większe ilości jedzenia mają swoje przełożenie na zawartość pieluszki. Kiedy więc dziecko w końcu łapie, w czym rzecz, 100% rodziców oddycha z ulgą. Jeśli od razu pokocha nakładkę na sedes, radość jest podwójna!
2. Zasypianie
Niektóre dzieci nie mają z tym większego problemu niemal od pierwszych dni życia, inne do 4. urodzin domagają się obecności rodzica przy zasypianiu. I żeby to było rzeczywiście zasypianie, ale gdzie tam – historie, wygłupy i śpiewanie piosenek, czyli minimum godzina z szalejącym przedszkolakiem. To atrakcje dla dzieci, ale dla rodziców mały koszmarek.
Pewnego dnia przychodzi jednak wieczór, w którym czytamy bajkę, przytulamy, a potem zamykamy drzwi ze słowami: „dobranoc!”. Uwierzcie, większość rodziców otwiera wtedy szampana.
3. Jedzenie sztućcami
Bobas, którego trzeba karmić, jest przesłodki, ale cóż… po dłuższym czasie (i kolejnym dziecku) czekamy już na ten cudownie komfortowy moment, w którym wszyscy będą po prostu jeść w jednym czasie i nawet będzie przy stole jakaś kultura. Koniec z zimnym obiadem jednego z rodziców, hurra!
4. Ubieranie
„Zakładać spodnie i koszulki, leżą na stole w salonie. Szybciutko, bo zaraz wychodzimy!” – czy rzucenie takiego zdania nie jest przyjemniejsze od „Wracaj tutaj! Nie wyginaj się, prosiłam cię. Gdzie masz skarpetkę, dopiero ci ją założyłam. To nie jest śmieszne!” Krótko mówiąc – uffff!
5. Podcieranie pupy
Nie da się tego polubić, przy największej nawet miłości do dziecka. Dlatego właśnie moment, w którym dziecko zaczyna robić to samodzielnie (i w miarę dobrze), jest wielkim kamieniem milowym dla rodziców. Koniec z „maaaaamooooooo, chodź, skończyłeeeem!”
6. Sprzątanie w pokoju
Cóż, taki na przykład półtoraroczniak jest słodki nawet, gdy bałagani, ale jeszcze słodsze (prawdziwa ambrozja) jest rzucenie: „Dzieciaki, posprzątajcie pokój, za 10 minut sprawdzam!”. Stąd już tylko krok do polecenia opróżnienia zmywarki i wyniesienia śmieci.
7. Wiązanie sznurowadeł
Jeśli jesteś rodzicem małego dziecka i kiedykolwiek (być może tylko raz) kupiłeś swojemu dziecku wiązane buty, to na 100% przynajmniej kilka razy musiałeś odstawić reklamówki z zakupami i pochylić się nad małą stópką. I na pewno setki razy mruczałeś pod nosem („ostatni raz, następne będą tylko rzepy”). W końcu jednak nadchodzi czas, że kupienie butów na rzep w rozmiarze 35 graniczy z cudem, a wtedy czas zmierzyć się z zadaniem nauki sznurowania. Udało się? Brawo, za tobą kolejny kamień milowy!
8. Zapinanie w foteliku
Tu nie ma wiele do komentowania – moment, w którym wszyscy wsiadają do samochodu, a ty – już siedząc za kierownicą, rzucasz tylko: „pasy zapięte?” jest upragnionym przez wielu z nas. Koniec z nurkowaniem w samochodzie!
9. Czytanie
Czytanie dziecku fantastycznie działa na jego rozwój – dlatego większość z nas co wieczór pochyla się nad umiejętnościami i budową poszczególnych dinozaurów albo po raz siedemdziesiąty szósty śledzi historię Śpiącej Królewny. Czytanie dziecku jest piękne, ale czasami jest też… tak okropnie nudne! Dlatego powiedzmy to wprost – kiedy smyk zaczyna sam czytać ulubione książki, można świętować. Ciężką pracą zaszczepiliśmy mu miłość do czytania, teraz czas na odpoczynek!
10. Zakupy
Gdyby nasze zestawienie było rankingiem, to właśnie ten punkt znalazłby się na 1 miejscu. Ten błogi moment, w którym nie musimy ubierać dzieci w kurtki, szaliczki i czapeczki, by ruszyć po jeden koncentrat pomidorowy (przy okazji tłumacząc, dlaczego akurat nie idziemy na plac zabaw), tylko po prostu rzucamy: „Tomuś, skocz do sklepu!” – bezcenny!