Denerwują mnie moje dzieci! – co zrobić, by nie zostać sfrustrowaną matką?
„Może jestem złą matką, może coś robię nie tak, ale są dni, kiedy mam ochotę zamknąć moje dzieci w szafie i uciekać, gdzie pieprz rośnie (to jest najłagodniejszy scenariusz, w głowie mam o wiele gorsze wersje)! Czasem krzyczę na nie bez opamiętania, a potem chce mi się płakać. Denerwują mnie porozrzucane zabawki, te ciągłe wrzaski i to, że jestem z nimi cały czas sama. Jestem jak bomba z tykającym zapłonem. A mój mąż jest ciągle w pracy. Czy tylko ja tak mam? Dziewczyny, pomóżcie, bo zwariuję.”
To historia Alicji przedstawiona na naszym fanpagu. I okazuje się, że nie jest sama. Ale czy jest złą matką? Czy nie ma prawa być zdenerwowana, zmęczona czy smutna? Co zrobić, by macierzyństwo nie było pasmem nieszczęść, nie kojarzyło się z hasłem „uciemiężona matka Polka”?
Skąd ta frustracja?
TWOJE ŻYCIE WYGLĄDA TAK…
…A MOŻE WYGLĄDAĆ TAK! 🙂
Góra prania i prasowania, zakupy, obiad, sprzątanie, mąż i trójka rozbrykanych dzieci. Zmęczona, zła, nieumalowana. Na pytania odpowiadasz krzykiem, na męża wyskakujesz z zębami, masz ochotę wszystkich pobić. Wszystko na Twojej głowie. Koleżanki o Tobie zapomniały, a ty zapomniałaś już co to znaczy dobra książka i sukienka? A seks? Jaki seks?!?
A teraz przenosimy się do innego świata.
Ty – umalowana, pazurki zrobione, dzieci – nakarmione, pranie – rozwieszone, obiad na stole. Mąż przynosi kwiaty i całuje Cię na powitanie i zabiera dzieci na spacer…zapowiada się miły wieczór. Słoneczne popołudnie, kawka na tarasie, super książka, cisza, spokój i relaks…Bajka? Nie! To może być Twój świat.
Ale najpierw poszukajmy przyczyny frustracji. NA PEWNO nie jesteś złą matką! – to z miejsca wykluczamy.
Co może jednak tę frustrację powodować? Zadaj sobie pytanie, czy nie występuje u Ciebie kumulacja takich składników codzienności jak:
- nadmiar obowiązków domowych
- przemęczenie i brak snu
- przesadne dążenie do perfekcji
- niekorzystanie z pomocy innych (tylko czasem trzeba poprosić ;))
- niechęć do oddania władzy w domu mężowi – strach przed utratą pełnej kontroli
- brak odskoczni od życia rodzinnego – pasji, sportu, koleżanek
- oddalenie się od partnera, poczucie osamotnienia, brak wsparcia i poczucia bliskości
- brak pewności siebie
- dobre rady płynące od wszystkich dookoła.
To wszystko razem wzięte po dłuższym czasie zaczyna nas przerastać. Brakuje czasu na wszystko, a już najbardziej na własne potrzeby. Bo po co mi nowa bluzka, lepiej kupię dziecku piętnastą koszulkę (Nie nie nie, tak już nie robimy!) . Sytuacja jest jeszcze trudniejsza, gdy brakuje nam partnera – wyjechał, odszedł lub po prostu całymi dniami pracuje. Niestety po dłuższym czasie stajemy się coraz bardziej bezradne, smutne i przygnębione. to najprostsza droga do ciężkiej choroby – depresji.
Co może pomóc?
Jeśli czujesz, że zaczynasz na każdym kroku krzyczeć na dzieci i obwiniać je za to, że na nic nie masz czasu – porozmawiaj z psychologiem. To żaden wstyd – to mądra decyzja odpowiedzialnej mamy. Nie jesteś ze wszystkim sama.
Psycholodzy twierdzą, że największą przyczyną frustracji u mam jest brak czasu dla siebie. Codzienne powinny zadbać o to, by mieć chociaż 15 minut na przeczytanie książki, czasopisma dla kobiet, wyjście na spacer, ćwiczenia fizyczne. Bez tego staną się złe na cały świat. Ale to one same MUSZĄ o siebie zadbać. Nikt za nich tego nie zrobi.
Jak to zrobić? Oto wskazówki:
- Znajdź każdego dnia czas dla siebie – wyznacz porę dnia, kiedy nikt z domowników nie może Ci przeszkadzać. Kup sobie dobrą książkę, włącz trening z Chodakowską lub po prostu odpocznij przy dobrej kawie. I uśmiechnij się!
- Zadbaj o siebie – wyrzuć rozciągnięty dres, nałóż ładną bluzkę, zrób makijaż – poczujesz się zdecydowanie lepiej.
- Zorganizuj swój dzień – wyznacz sobie zadania do zrobienia, spisz je na kartce i skreślaj te wykonane. Użyj kalendarza lub specjalnych organizerów. To naprawdę pomaga.
- Spróbuj się troszkę poruszać – nie musisz od razu biegać w maratonach, krótkie ćwiczenia poprawią Ci samopoczucie. Nie jutro, dzisiaj!
- Wyjdź z domu – umów się z koleżankami, zapisz się do kosmetyczki, wyskocz na zakupy – może nie codziennie, ale raz na jakiś czas przyda się taka odmiana
- Naucz się prosić o pomoc – męża, rodziców, rodzeństwo – oni czasem nie wiedzą, że czegoś potrzebujesz. A proszenie nie boli – sama się przekonaj 🙂
- Zaangażuj męża/partnera do opieki nad dziećmi. Nic tak nie działa na mężczyzn jak pochwała. Powiedz mu, że świetnie zajmuje się dziećmi i może zabrałby je dziś na spacer. Świetnym pomysłem są tak zwane męskie wyprawy, albo dni tylko z tatą.
- Wyznacz każdemu obowiązki domowe – nie możesz robić wszystkiego sama – dzieci powinny dbać o swój pokój, mogą też czasem wynieść śmieci. Najlepszym sposobem będzie wspólne ustalenie obowiązków domowych i konsekwentne ich przestrzeganie. W sklepach znajdziesz specjalne tablice do ich spisywania.
- Jeśli masz możliwość – wróć do pracy. Wiele kobiet podkreśla, że jeśli nie wróciłyby do pracy byłyby o wiele gorszymi matkami. Coś w tym jest – kontakt z ludźmi wymaga większego dbania o siebie, pozwala zmienić otoczenie, robić coś innego niż tylko pranie i gotowanie.
- Nie użalaj się nad sobą – to w niczym nie pomoże 🙂
- Wyluzuj troszkę – nie musisz być perfekcyjną panią domu! Ciągłe sprzątanie zabawek jest bez sensu. Wyznacz sobie dni na sprzątanie i zaakceptuj to, że dom to nie muzeum. Czy nie będziesz potem żałować, że zamiast cieszyć się życiem biegałaś ze szczotką?
- Doceń to co masz! Dzieci to prawdziwy skarb!
Nie musisz zrobić tego wszystkiego na raz. Nie musisz też wykorzystać każdej wskazówki. Ale gwarantujemy Ci, że jeśli choć kilka z nich uda Ci się wprowadzić w życie zniknie frustracja, będziesz dla siebie bardziej atrakcyjna (Twój mąż też to zauważy ;)).
Alicja napisała nam, że postanowiła wziąć się w garść i zawalczyć o czas dla siebie. Stwierdziła, że nie jest tylko mamą, ale też żoną i kobietą. Przeprowadziła trudną rozmowę z mężem. Wyrzuciła wyciągnięty dres. Od kilku dni biega z koleżanką. Na razie na krótkie dystanse, ale powoli się rozkręca. I już poczuła zmianę, nie krzyczy tak często na dzieci.
Twoja historia jest podobna? Masz taki sam problem? Powiedz nam o niej. Zostaw komentarz pod tym wpisem – jak jest u Ciebie, co chciałabyś zmienić? Możesz to także napisać na naszym Facebooku. Razem coś zaradzimy 🙂
Najpierw urodziłam córkę to było 5 lat temu większość czasu to ja zajmowałam się córka wstawałam do niej w nocy przebierałam nosiłam na rękach itp mąż tylko czasami mi pomagał aczkolwiek nie robił tego tyle czasu co ja. Pracował spacerował po podwórku a ja całe dnie siedziałam z dzieckiem zajmując się nim na dodatek musiałam jeszcze wygospodarować czas na ugotowanie nikt mi zbytnio przy dziecku nie pomagał. Od 2,5 lat do naszej rodzinki dołączył nasz synek mąż zachorował na nerwicę obsesyjnie lękowa oraz ma zaawansowana depresję od 2 lat nie pracuje praktycznie w ogóle nie wychodzi z domu nie licząc wyjścia na własne podwórko do sklepu muszę chodzić sama gotować muszę sama przy dzieciach w większości robię sama mąż jedynie pilnuje ich jak bawią się na podwórku. Sama również mam depresję czasami mam takie dni że muszę mega że sobą walczyć by wogole wstać z łóżka robię to tylko dla tego że mam dzieci i nikt inny im nie da jeść jak nie ja więc muszę brać się do roboty.
Teraz wróćmy do początku jak poszłam rodzic syna męża zostawiłam z córką leżąc w szpitalu dowiedziałam się że sam miał atak i jego rodzina musiała odwieźć go do szpitala po 2 dniach przyszłam że synem że szpitala do domu i mój koszmar się zaczął mąż tylko 1 nocy wstał do syna i stwierdził że on nie może bo umrze i że mi nie Pomorze więc co 2 godziny musiałam wstawać ja karmić przebierać później usypiać przez pół godziny i tak do rana każdego dnia. Rano zmęczona byłam budzona przez własnego męża żebym wstała bo śniadanie trzeba zrobić później sprzątać obiad gotować a dodam że syn nie chciał być u nikogo na rękach prócz mnie inaczej płakał reasumując zajmowałam się wszystkim ja i w nocy i za dnia a byłam tak nie przytomna bardzo często że pamiętam np jak pampersów szukałam w lodówce albo zagotował wodę w czajniku i nie wiedziałam że to zrobiłam i chciałam sprawdzić wodę czy jest ciepła w czajniku i wylałam na rękę parząc ja ciężko bo woda była wrzątek widziałam coś czego nie ma jakieś latające przedmioty a blada byłam jak ściana i nawet kiedy spał syn ja nie mogłam spać bo albo coś chciała córka albo mąż a później znowu budził się syn pierwsze miesiące moje po porodzie były wręcz koszmarem ja nawet do ubikacji musiałam chodzić że synem bo mąż albo był na podwórku albo po prostu mówił że syn nie chce u niego być. Później zaczęły się nocne ataki męża do tego wszystkiego to był miesiąc po porodzie śpimy wszyscy j nagle budzi mnie maz że umiera był cały lodowaty płakał wymiotował trząsł się na to wszystko syn zaczął płakać musiałam uspokoić szybko i nakarmić syna żeby płaczem nie obudził córki nie chciałam żeby widziała tatusia w takim stanie następnie musiałam posprzątać wymiociny z podłogi podać leki uspokajające mężowi i siedzieć przy nim cały czas uspakajając go dopóki nie zasnął i takich sytuacji miałam bardzo dużo.
Mąż do 1 roku życia jedynie co jakiś czas robił prywatki jak ktoś o coś do niego zadzwonił z czasem gdy jego ataki się nasiliły przestał wykonywać jakiekolwiek pracę siedzi tylko w domu jest utalentowanym człowiekiem bo potrafi wszystko zrobić zna się na elektryce mechanice hydraulice jest taka złota rączka nie ma rzeczy której by nie zrobił.
Od jakiegoś czasu o swoje wszystkie problemy zdrowotne obwinia mnie że to przeze mnie że ja nic z tym nie robię itp tyle że jak nawet chce dać mu pieniądze na lekarza żeby do niego poszedł to on mówi że nie pójdzie bo dostanie ataku badań kontrolnych również nie zrobi bo twierdzi że zemdleje i nikt go nie uratuje i umrze. Ja owszem nie jestem dobra matka przez to wszystko jaka jest między mną a po moim mężem relacja odbija się na dzieciach bardzo często na nich krzyczę jak nie wytrzymuje to zbije bądź wyzwe nie taka matka chciałam być 😔😔😔 Moje dzieci są bardzo rozpuszczone przez męża a zwłaszcza starsza córka mąż robi wszystko co ona chce a syn bierze przykład ze starszej siostry przez to córka robi co chce ja mówię do niej zabraniając jej czegoś a mąż jej to daje w domu nie pilnuje dzieci by nie psocily po prostu dzieci robią co chcą a ja muszę po wszystkim i wszystkich sprzątać mąż czasami pozmywa czy raz na ruski rok odkurzy jednak po jego odkurzaniu i tak są śmieci jak cokolwiek zrobi w domu to zachowuje się jak by nie wiadomo co zrobił. Sam kiedyś przy rozmowie stwierdził że obowiązkiem kobiety jest zajmowanie się dziećmi i ogarnianie wszystkich czynności domowych że to nie należy do faceta że facet zajmuje się czynnościami po za domem i na własnym podwórku.
Tylko w obecnej sytuacji mój mąż jest chory więc nie pracuje nigdzie nie wychodzi po za wyjściem na podwórko napaleniec w piecu czasami majsterkowaniem w garażu i od czasu do czasu naprawa czegoś w domu. Mamy samochód ja nie mam prawo jazdy od pewnego czasu co bym nie miała do załatwienia na mieście wsiadam na rower i jadę rowerem bo mojego męża bym się nie doprosila o podwiezienie bo twierdzi że jadąc giekolwiek też ma problem. Życia erotycznego w sumie prawie nie mamy bo mąż ma problem bo boi się że po tym będzie miał atak mąż śpi osobno a ja z dziećmi od momentu pojawienia się syna ciągle tylko kłócimy się mąż obwinia mnie o swój stan zdrowia o to jaka jest sytuacja domowa że dzieci są tak nie wychowane że jestem złą matką bo źle je traktuje i że może szybko zrobić z tym porządek ale w tedy będę nic nie warta dla tego społeczeństwa. A wszystkie źle sytuacje pomiędzy nami twierdzi że to moja wina bo jego wada to jest tylko że nie pracuje bo zniszczyłam go zdrowotnie bo nie był taki jak się poznaliśmy takim tokiem myślenia mogę stwierdzić że ja też taka nie byłam i nawet po porodzie córki nie byłam taka jaka jestem teraz.
Jest mi po prostu źle bo na początku byłam szczęśliwa z powodu założenia własnej rodziny sprawiało mi to przyjemność a przez te kilka lat stało się to moim koszmarem przestałam się cieszyć z dzieci męża wręcz chciała bym cofnąć czas i nie popełnić tego błędu ponownie nie wiem może faktycznie jestem tak zła i popsuta że nie powinnam mieć dzieci i stałego związku ?? Może powinnam być sama.
Brakuje mi też wolności bo kiedy tylko chce wyjść gdzieś sama to mąż mi mówi że się nie zgadza jak mówię że idę do sklepu kupić jedzenie do lodówki to mogę iść inaczej stwierdza że nie mogę pójść że on nie zostanie z dziećmi że się nimi nie zajmie itp.
Moje życie polega na siedzeniu w domu gotowaniu sprzątaniu kupowaniu jedzenia i tak wkoło.
Nie mam koleżanek nigdzie z mężem nie wychodzimy ewentualnie tylko na własne podwórko.
A ja myślałam, że ja mam ciężko… Największym problemem jest Twój mąż… Bo nie dość, że nie masz z jego strony żadnej pomocy, wsparcia w wychowaniu dzieci i domowych obowiazkach, to sam jest ogromnym obciążeniem… Współczuję… Życzę, żeby się jakoś pozbierał… A jeśli nie to życzę Tobie sił, zebyś potrafiła zawalczyć o siebie i dzieci…
Pani Malgorzato jak się ma sytuacja na ten moment?
Czy coś się zmieniło? Mąż /dzieci?
Od marca
Nie obraź się za to co powiem,ale takiego ciućmoka , co Cię tylko obciąża i ciągnie w dół, to Ty powinnaś wyrzucic na zbity pysk.
Ja wiwm, ze kazdy jest inny. Ale wyobraź sobie,że mój mąż, po kilku wypadkach (w tym otwartym złamaniu czaszki) i kilkunastu operacjach zamiast załamać sie i rzucic wszystko w cholere, isc na rente,to jeszcze bardziej zakasał rękawy i wziął się do roboty, do szkoleń,studiów. Od czasu najgorszych wypadków wciąż awansował i piął się do góry, bo mimo depresji jest chorobliwie wręcz ambitny. Dziś zarabia dwie średnie krajowe na UoP w niewielkim mieście powiatpwym. Ja z kolei, po ciężkiej i rzadkiej chorobie autoimmunologicznej,po której byłam sparaliżowana dwa lata i zniszczyło mi serce (mówiono, ze moze mi sie zatrzymac akcja serca, dziś mam wszczepione ICD) mam skrajnie ciężką nerwicę lękową z atakami paniki. Pomimo tego nigdy nie użalam się nad sobą jak słabeusz i zajmowałam się tak trudnymi sprawami jak chandryczenie się z prawnikami o odszkodowania,w języku angielskim (bo wypadki były za granicą). W międzyczasie tez kupiłam i sprzedałam sama, bez posrednictwa agenta, dwie nieruchomości, w co wchodzily także negocjacje o cenę z samym deweloperem (takie rzeczy nie są proste), zalatwianie notariuszy, użeranie sie i pisanie pism do Sanepidu, który chciał na nas w czasie pandemii nałożyć niesłuszną, wysoką grzywnę, odzyskanie zadatku na mieszkanie (teoretycznie i prawnie mało prawdopodobne), kłócenie się o prawa wynikające z rękojmi, reklamacje, samodzielne docieranie do wykonawców i projektów w Starostwach – to wszystko załatwiałam zawsze z sukcesem i z żarliwoscią godną podziwu, pomimo potwornej, skrajnie ciężkiej nerwicy lękowej, która wywołuje u mnie częstoskurcze komorowe – stan potencjalnego zagrożenia zycia. Tym wszystkim zajmuję się ponieważ:
a) jestem w tym dobra, ale również chcę oszczędzić mężowi pokiereszowanemu przez los tego typu ekscesów.
b) małżeństwo to team i współdziałanie,a nie wiszenie jak pasożyt na drugiej osobie.
Poza tym mamy syna tzw. Trudnego do kochania,z diagnozą ADHD. Sprawami wokół niego i jego wychowania dzielimy się po równo,bo każde z nas ma swoje niedomagania i orzeczenia uszczerbku na zdrowiu.
Z przykroscią stwierdzam, ze Twój mąż, choc go nie znam,to musi być mimoza i wymoczek bez charakteru. Kobieta zasluguje na kogos lepszego. Godnie zarabiającego, będącego ostoją i oparciem, a CONAJMNIEJ nie obciążającego rodziny.
Nie, dzieci to żaden skarb, i mówię to jako matka 13 i 17 latka.
Nigdy nie chciałam być rodzicem, pochodzę wielodzietnej rodziny w której wiecznie czegoś brakowało, a ja jako ta najstarsza często musiałam pomagać w opiece nad młodszymi, co robiłam twarda ręka. Wtedy sobie obiecałam ze nigdy nie chce mieć dzieci. Ale mam i kocham je, żyją, są zdrowe i nic im nie brakuje. Wkur… mnie za to bardzo każdego dnia. Żygać mi się chce od tego wiecznego :”mamo”. Wiecznie coś chcą, wlokło maja do mnie jakiś interes, trzeba im pomagać w lekcjach czego serdecznie nienawidzę a robię to z rodzicielskiego obowiązku. Wiecznie trzeba się czymś z nimi dzielić i nawet ci zeżrą ostatnia ukryta czekoladę !!!
Dzieci to roszczeniowe smarkacze, niewdzięczne, pyskate nastolatki które podpalają e- papierosa mając w d…ie ze całe życie ich zdrowo hodowała po to by teraz to zaprzepaszczali.
Zawsze nienawidziłam wywiadówek, piaskownic, rozmów o dzieciach i pieluchach, Boże świętu, ja się nigdy nie nadawałam na rodzica.
To prawda tak jest! 1 do 1! Wypisz wymaluj. Tyle że ja zawsze chciałam być rodzicem i inaczej to znoszę… lubię gadki o pieluchach, zabawkach dzieciach itp. I nawet lubie swoje:)
Trzymaj się ONA, to ostatnia prosta 🙂
Jezzuuu jak ja Cię rozumiem, rodzicielstwo jest całkowicie przereklamowane. Człowiek się hrabia po paczy i jeszcze absolutnie nic nie moze oczekiwać bo przecie dzieci ma się z wyboru. Mam dwie córki,AM nadzieję że pójdą z trendem i nie będą się szybko rozmnażać. Zresztą za parę lat z nimi szczerze porozmawiać ze dzieci to gnój, znój i jeszcze nie masz jako rodzic już prawa do niczego. A i jeszcze dodam że wszytsko co dziecko robi źle (nie słucha się, jest wredne, złośliwe l, ckollwoek) to jest zawsze wina rodziców! Zawsze!. Nasze społeczeństwo i jego oczekiwania obrzydziło posiadanie dzieci całkowicie. Nie mogę się doczekać aż moje dorosną. Mąż poddal.sie wazektomi.
Ja mam duże dzieci 10 i 15 lat. Ale gdy wracam do domu od razu włączają mi się nerwy.wszysyko mnie Denerwuje, wszystko no. Nie zrobiona zmywarka , psy, brudna podloga , drzwi które są uszkodzone, chłodniejsze dni, p..święta.
Ja już nie wie. Jak zrobic żeby sobie z tym poradzić, jestem zmęczona życiem, obowiązkami, opłatami, najchętniej zapadłabym się pod ziemię i kiedy wychodziła.
Nie nam z kim pogadać nie jestem otwarta, nie umiem mowic o swoich problemach, nie umiem prosić o pomoc, nie mogę na nikogo liczyć, bohe się powiedziecnpartnerowino tym co mnie boli, co mnie męczy,płakać mi się chce non stop, czasem płacze po kryjomu i myślę jak mi źle.
Co robić!!!
Czytając komentarz Małgorzaty te porady z artykułu powyżej można sobie xxx włożyć.
Pani Małgosiu jest pani w okropnej sytuacji. Proszę spróbować ratować siebie dla dzieci bo one niczemu nie są winne. Może udałoby się załatwić jakaś psyxhoterapie na NFZ? Jak maz nie będzie chcial podjąć leczenia proszę od niego odejść bo zniszczy was wszystkich. Pozdrawiam.i podziwiam. Jest pani naprawdę sikna kobieta.
Ooo znowu wina rodzica, dzieci są biedne niewinne, za mało pracuje, za mało się poświęcasz, idź na terapię. To że dzieciakCi puszczy kłamie to Twoja wina, pamiętaj Twoja jako rodzica.
Przykro to czytać, ale wygląda na to, że głównym problemem jest choroba twojego męża. Czy macie możliwość uzyskania wsparcia od swojej bądź jego rodziny?
Rodzicielstwo to jedna wielka koopa, dosłownie i w przenośni!!! Nienawidzę być matką! Dzieciaki niczego nie doceniają,a chcą cię na każde zawołanie. Porażka! Życie kończy się jak rodzą się dzieci. To jedno wielkie więzienie. Masakra!
Zgadzam się w 100.
Małżeństwo i dzieci jest to wszystko przereklamowane. Co do Pani Małgorzaty rozwod w trybie natychmiastowym. Dzieci do przedszkola szkoly. Odzyskać siebie swoje życie wyjść gdzieś, zapisać się na taniec itp basen. Poznać koleżankę, sąsiadkę. Tylko szczęśliwa matka będzie szczęśliwym rodzicem. Nie ma Pani własnego życia i córka uczy się z Pani przykładu jak ma wyglądac życie wiecznie sfrustrowanej matki.Jezeli Pani nic nie zmieni mąż Panią wykończy, a w wieku 60 lat będzie Pani tylko żałować ze wybrała takie życie męczennicy
Mamy tylko jedno życie.!! Znaleźć pracę i odzyskać siebie. Poznać jakaś koleżankę wyjść na kawę. Odzyskać radość. Przestać żyć tylko kuchnia zakupami. Dzieci jedzą w szkole. Przedszkolu. Poświęcać się tak dla męża nie mając nic w zamian to meczennictwo. Pani mezowu tak wygodnie a Pani marnuje lata młodości. To niej jest życie to męczarnia.!!! Chyba, że Chce Pani na wlasne życzenie gasnąc w, oczach jak nke zadba Pani o siebie. Dzieci stracą za niedługo i matkę. Jeżeli Pani zachoruje na problemy psychiczne w tym fizyczne przy takim trybie życia!!!!!